Hospicjum Sióstr Felicjanek

Świetliki – kilka opowieści s. Elii

MŁODZI

To był pan, który podszedł do mnie i ze łzami w oczach powiedział, że on wszystko rozumiał, że są siostry zakonne, dzieła miłosierdzia, że siostry się poświęcają, robią dużo dobrego dla ludzi słabych, chorych, dla dzieci, ale to co zobaczył dzisiaj w kościele, to jak powiedział: “Przeorało moje serce, że ludzie młodzi, którzy mają dużo talentów, wiele perspektyw potrafią oddawać się też temu dziełu.” Mówi: “Siostro, skąd wyście wzięli w ogóle taką młodzież. W mojej głowie ludzie młodzi, to ludzie próżni, rozpustni, itd. Tu zobaczyłem ludzi młodych i tak sobie pomyślałem, że skoro tak jest, to Polska nie zginie.”

SKRZYPCE

Podeszła pani stosunkowo młoda, która dała świadectwo, że przychodzi do tego kościoła po roku nieobecności i mówi tak: “Rok temu załatwiała sprawę w kancelarii parafialnej. Idąc do tej kancelarii złamałam na schodkach rękę, a z zawodu jestem skrzypaczką. Pomyślałam sobie, uporawszy się od strony medycznej z gipsem, z operacją tej ręki – Teraz Panie Boże będę miała do Ciebie pod górkę, skoro mnie tak urządziłeś.” Tego ranka, kiedy my tam byliśmy obudziła się i miała takie światło: “Jeżeli dziś nie pójdę do kościoła, to nie pójdę nigdy.” Przyszła na mszę, usłyszała o naszym hospicjum i pomyślała: “Muszę podejść do tych ludzi.” Podeszła, złożyła ofiarę na hospicjum i też płakała, też się cieszyła, że Pan Bóg dotknął ją taką łaską powrotu do Kościoła.”

OBRĄCZKA

“Kwestowaliśmy na hospicjum i po mszy świętej podchodzi do nas pani dając takie świadectwo, że rok temu zmarł jej mąż. Ona nie mogła się uporać z żałobą. Cały czas, codziennie chodziła na cmentarz. Nie mogła przerobić tego bólu i tej straty. Podchodząc do nas do puszki mówi, że zrozumiała, że ten dzień jest dla niej łaską i że musi z niej skorzystać, żeby się uporać z tą żałobą. I wrzuciła nam do puszki obrączkę męża, którą nosiła razem z sobą na palcu, bo ten czas miał być łaską uporania się z tą żałobą.”

POWĄZKI

Było takie spotkanie na Powązkach. Podeszło dwoje młodych ludzi i tak poprosili mnie, żebym odeszła na bok. Powiedzieli, że chcą złożyć ofiarę, ale ta ofiara jest tylko symbolem tego, jak poprzez nasze mówienie o hospicjum, poprzez nasze świadectwo w kościele Pan Bóg dotknął ich serc. Ta ofiara jest tylko symbolem tej wielkiej łaski, której doświadczyli. Powiedział: “Trzymajcie tak, bo nawet nie wiecie, jak dużo dobrego potraficie zrobić.”

PORTFEL

Było to w Piasecznie na którejś z naszych kwest. Po mszy świętej podeszła pani, taka dosyć mocno zapłakana. Podzieliła się, że ma kłopot; że córka, która studiuje w Warszawie odeszła od rodziny, straciła kontakt z rodziną, pogubiła się w jakiejś sekcie. Prosiła nas o modlitwę, żebyśmy towarzyszyli modlitwą i wspierali to jej nawrócenie, ten powrót do rodziny. Mówi: “Ja ze swojej strony to, co mam przy sobie – pieniądz, jako dobro materialne, żebym złożyła, jako dar na hospicjum. Siostro, pomóż mi – otworzyła portfel – Niech to będzie moja jałmużna i wasza modlitwa za jej ratunek.” Otwierając portfel wytrzepała całą jego zawartość do naszej puszki. Ja tam zobaczyłam takie: sto, sto, sto… Ona zaczęła to wszystko składać i jeszcze później tak wytrząsła, że chce zostać na czysto.

ADORACJA

Taki pan kiedyś, wychodząc z adoracji… Pamiętam, to było w kościele św. Barbary. Spotkaliśmy się przy drzwiach wyjściowych.

  • Szczęść Boże!
  • Szczęść Boże!
  • A siostra tu skąd?
  • A z hospicjum.
  • A gdzie wy tu macie hospicjum?
  • A po sąsiedzku na Nowowiejskiej. Tak sobie wracam do domu i zachodzę tu na adorację.
  • A ja tutaj pracuję. Miło było siostrę spotkać.Wyjął sto złotych i mówi:
  • To niech siostra weźmie i ode mnie na to hospicjum.

Ci ludzie dają takie świadectwa swojego życia, swojego nawrócenia i to, że się wspiera ludzi chorych, słabych, że się im towarzyszy, to porusza serca, to daje światło na życie wielu ludziom.